#227 What a happy day„,

Pla­no­wa­ny był prze­pięk­ny week­end na Torze Poznań a wyszedł jesz­cze lep­ciej­szy w pra­cy„, Swo­je pal­ny jak zwy­kle musia­łem zmie­nić w ostat­niej chwi­li w pią­tek po połu­dniu, kie­dy to wygar­nię­to do mnie z zapy­ta­niem co robię w sobo­tę i czy jest moż­li­wość sta­wie­nia się do pra­cy. Oczy­wi­ście że nie ma Panie Kie­row­nik„, tyle że jestem w sytu­acji bar­dzo pod­bram­ko­wej i każ­da zło­tów­ka się liczy„,

Dla lep­ciej­sze­go efek­tu pra­cę w wol­ną sobo­tę zaczy­na się o 8:00 rano, czy­li trze­ba wstać wcze­śniej niż w nor­mal­ny robo­czy dzień tygo­dnia„, zna­czy żeby było jasne, zaczy­na się dużo wcze­śniej niż o 8:00 bo na ósmą to trze­ba być na miej­scu, więc w fir­mie wypa­da się zja­wić gdzieś koło 7.
Pomi­mo cał­ko­wi­te­go bra­ku chę­ci i ocho­ty do wyko­ny­wa­nia jakich­kol­wiek czyn­no­ści ope­ra­tor­skich, robo­ta szła szyb­ko i spo­koj­nie, w nadziei że szyb­ko się czło­wiek obro­bi i pój­dzie szczę­śli­wy do domu„, myślę że nikt z zało­gi nie przy­pusz­czał, że ten dzień się tak uło­ży, w koń­cu los nie zawsze bywa łaska­wy„,
Pierw­szy ostry zakręt na dro­dze do suk­ce­su był oko­ło godzi­ny dzie­sią­tej, prze­rwa­li w radiu moją ulu­bio­ną pio­sen­kę infor­ma­cją iż samo­lot pre­zy­denc­ki się roz­bił„, w samo­cho­dzie zawrza­ło, prak­tycz­nie każ­dy chwy­cił za tele­fon chcąc gdzieś potwier­dzić tę rado­sną jak się wyda­wa­ło nowi­nę„, więk­szość tego co zosta­ło powie­dzia­ne w aucie nie nada­je się do publi­ka­cji, chwi­le póź­niej kolej­ny zakręt: trwa akcja ratow­ni­czo-gaśni­cza, a w samo­cho­dzie jesz­cze więk­szy har­mi­der i radość z gril­la oraz pie­czo­nych kaczek, bo ktoś puścił plo­tę że obaj byli na pokła­dzie samo­lo­tu„, nie wytrzy­ma­ły sie­ci komór­ko­we i por­ta­le inter­ne­to­we, wszak dobre wie­ści zawsze się szyb­ko roz­cho­dzą„,
Kto mnie zna ten wie że zazwy­czaj mam nie­co inne podej­ście do spra­wy niż ogo­le­nie przy­ję­te nor­my i choć wie­ści pły­ną­ce co chwi­lę z radia wiel­ce mnie rado­wa­ła, to co się dzia­ło w aucie, to co było sły­chać w aucie chwi­la­mi mnie prze­ra­ża­ło„, nie mniej jed­nak było pew­ne: Pre­zy­dent RP nie żyje — what a hap­py day„,

***

Ostat­ni zakręt przed dłu­gą pro­stą był cia­sny: kata­stro­fy nikt nie prze­żył, zgi­nę­ło 116 osób„, dopie­ro ta infor­ma­cja powtór­na w radiu kil­ka razy pod rząd wyci­szy­ła atmos­fe­rę w aucie„, ludzie zro­bi­li się dziw­nie spo­koj­ni i zapa­no­wa­ła cisza„,

***

Wra­ca­jąc do domu zauwa­żyw­szy już mul­tum flag przy­ozdo­bio­nych kirem i wywie­szo­nych na pry­wat­nych domach, ale też na budyn­kach róż­nych insty­tu­cji pań­stwo­wych i pry­wat­nych„, z racji iż mamy dzień wol­ny od pra­cy, zna­czy to ni mniej ni wię­cej, że ktoś musiał spe­cjal­nie się zja­wić i fla­gę zawie­sić„, bar­dzo miły gest.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

BBBBlog używa wtyczki Akismet do blokowania spamu.
Poczytaj o polityce prywatności i zasadach przetwarzania danych (po angielsku).